środa, 25 listopada 2009

Czy przetrwa jedynie 500 mln ludzi?


Przeszło tydzień temu otrzymałem od koleżanki e-mail z bardzo wymownym dopiskiem "Zerknij na te linki, to ważne!"

Jako że temat zdrowia nie jest mi obojętny, znalazłem w końcu czas, aby podzielić się z Tobą tymi ważnymi informacjami

List zawierał odnośniki m. in. do tych materiałów:





Coś Wam powiem, blisko rok temu mój Przyjaciel fascynował się tzw. Teoriami Spiskowymi. Traktowałem z "przymrożeniem oka" historie wg. których planuje się redukcję rasy ludzkiej do 500 milionów osób. Niestety te "bajki" stają się pomału faktem, no bo jak wyjaśnić "lobbing szczepieniowy"?!?!?!? Dla mnie to już nie jest nawet podły sposób na zarobienie pieniędzy kosztem innych - to jest (nie bójmy się tego słowa) LUDOBÓJSTWO!!!

To co znajdziecie w tym poście, to zaledwie promil informacji na ten temat. Na dowód tego przytaczam dzisiejszy artykuł z onet.pl zatytułowany Nowa grypa to farsa? Sensacyjne wyniki śledztwa.

Pandemia nowej grypy może okazać się największą aferą korupcyjną naszych czasów. Do takiego wniosku doszli dziennikarze duńskiej gazety "Information", którzy przeprowadzili śledztwo dotyczące związków ekspertów medycznych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) z największymi firmami farmaceutycznymi.
Koncerny te zarabiają ogromne pieniądze na sprzedaży preparatów przeciwko grypie.

Zaniepokojenie wywołuje fakt, że wielu naukowców, zasiadających w różnych komitetach WHO, przedstawia się jako niezależni eksperci, a w istocie figurują na liście płac farmaceutycznych gigantów - mówi profesor epidemiologii Tom Jefferson, badacz z Cochrane Center w Rzymie. Naukowiec podkreśla, że choć naturalne środki zaradcze przeciw grypie, jak higiena i częste mycie rąk, mogą być skuteczniejsze, to w dokumentach WHO wspomina się o tym zaledwie kilka razy, podczas gdy o szczepionkach kilkadziesiąt.

O śledztwie duńskich dziennikarzy pisze rosyjski dziennik "Nowye Izviestia". Gazeta wyjaśnia, że wielu naukowców pracujących w WHO, ukrywa fakt otrzymywania pieniędzy od światowych gigantów farmaceutycznych.

Jak uważają pytani przez duńską gazetę specjaliści, przyczyną przesadzonej reakcji WHO na wirusa A/H1N1 jest udana kampania PR-owska przeprowadzona przez ekspertów organizacji. Niektórzy z nich są pracownikami kompanii farmaceutycznych.

Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła stan pandemii pod naciskiem grupy ekspertów, na czele której stoi Albert Osterhaus wirusolog z Erasmus Medical Center w Rotterdamie. Holenderski rząd prowadzi dochodzenie ws. jego działalności, ponieważ okazało się, że otrzymuje on pieniądze od kilku firm farmaceutycznych produkujących szczepionkę na nową grypę.


P.S. Jeśli bardziej niż temat zdrowia zaciekawił Cię temat Teorii Spiskowych więcej informacji na ten temat znajdziesz np. na http://iluminaci.pl/

środa, 30 września 2009

"Puszczanie latawca"


Mistrzu, od kiedy opuściłem ciebie i klasztor, nie jestem w stanie przezwyciężyć kłopotów – żalił się uczeń. Wydaje mi się, że we wszystkim mam pod górkę. Wszystko przychodzi mi dużo trudniej niż innym. Cały czas pod wiatr, a ten wiatr na dodatek sypie mi piaskiem w oczy. Bez przerwy mam kłody pod nogami. Mówiłeś nam, aby wyjść na swoją drogę życia, ale ja bez przerwy potykam się na niej. Wszystko sprzysięga się przeciwko mnie. Może powinienem wrócić do klasztoru? Może nie jestem gotowy?

- Jestem teraz bardzo zajęty – odparł mistrz – i nie mam specjalnie czasu, aby z tobą rozmawiać. Bardzo się spieszę, bo jest odpowiedni moment.

Mistrz był wyraźnie podekscytowany i krzątał się w pośpiechu po izbie, zbierając jakieś bambusowe patyki, rolując zwoje papieru i zwijając kłębek sznurka.

- Odpowiedni moment na co? – spytał uczeń.
- Na puszczanie latawca – z uśmiechem odparł mistrz. – Wieje mocny wiatr.

Uczeń był zaskoczony i rozczarowany. Jego mistrz idzie się beztrosko bawić, puszczać latawce, gdy on prosi o pomoc! Co za bezsens i głupota, a w dodatku lekceważy mnie.

- Chodź ze mną – powiedział mistrz. – To bardzo mądre i pouczające zajęcie – dodał, jakby odczytując myśli ucznia i dał mu ogromny kłębek sznurka do niesienia.

- Uważaj, nie poplącz i nie wypuść. – A sam wziął na plecy bambusy, papier i jeszcze jakieś elementy, które wydawały się uczniowi do niczego nieprzydatne.

Ociągając się uczeń ruszył za nim. Wyszli na wzniesienie. Mistrz rozrzucił bambusowe patyki i zaczął je starannie związywać według sobie tylko znanego porządku. Pewne części wsunął w otwory w papierze, coś dowiązał, coś przewiązał. Uczeń patrzył na to, jak na “czarną magię”. Nie widział celu, ani sensu w tym, co robi mistrz. Dla niego na ziemi cały czas leżała tylko kupa patyków i papieru. Mistrz dowiązał sznurek, część rozwinął i tę bezładną “kupę” ustawił pod wiatr.

- Gotowe. Stań tu, mocno trzymaj i powoli rozwijaj kłębek.

Wiatr, który rzeczywiście dął tęgo, uniósł misterną konstrukcję mistrza w powietrze. Uczeń trzymał sznurek i całą uwagę skupił na tym, żeby go nie wypuścić z ręki, podczas gdy wiatr szarpał gwałtownie.

- Patrz w górę! – krzyknął mistrz.

Uczeń spojrzał i zobaczył wspaniałego kolorowego, papierowego ptaka z długim ogonem, który majestatycznie szybował na tle przepięknych szczytów górskich. Widok był niesamowity.

- Zawsze patrz w górę, na szczyty. Ludzie nie potykają się o góry, ale o kretowiska. – uśmiechnął się ponownie. Czasami coś wydaje ci się bez sensu, niepotrzebne, do niczego nieprzydatne. Nie widzisz w tym celu. Ale potem nagle przyjdą odpowiednie warunki i wszystko nabiera sensu. Rozumiesz?

Uczeń zamyślił się: “A może puszczanie latawca nie jest do końca takim głupim zajęciem?” Z zamyślenia wyrwał go ostry głos mistrza.

- Dlaczego tak kurczowo trzymasz sznurek przy sobie? Dlaczego go więzisz? Pozwól mu się rozwinąć. Rozwijaj!

Latawiec wzbijał się wyżej, wyżej i wyżej, w miarę jak uczeń rozwijał sznurek. Dopiero, gdy był bardzo wysoko, prezentował się w całej swej krasie. Uczeń zrozumiał sens tej czynności i już był pewien, że puszczanie latawca może być źródłem wielu interesujących spostrzeżeń.

- Podoba ci się? – spytał mistrz.
- Tak, coś fantastycznego – szczerze odpowiedział uczeń, zapatrzony w niebo.
- A wiesz czemu latawce szybują tak wysoko? Bo napotykają silne przeciwne wiatry!


"Bajki Chińskie, czyli 108 opowieści dziwnej treści" Zbigniewa Królickiego

niedziela, 27 września 2009

Przypowieści chińskie - Prawdziwa wartość


Czy zastanawiałaś/eś się kiedykolwiek, dlaczego jest tak wiele "recept na życie"? A każda – pomimo że ma inną podstawę: filozofię, naukę religię czy nawet przesądy – jest podobno najlepsza i jedyna! Dlaczego prawie każdy przewodnik na „drodze życia” ma swoich zwolenników, którzy podążają według jego wskazówek, czasem w zupełnie przeciwnym kierunku niż inni? Dlaczego prawie każdy przewodnik jest pewny, że taka właśnie powinna być droga i tak właśnie powinno wyglądać życie?
Tradycyjna legenda chińska mówi, że wiedza o życiu, o jego pełni, sensie była podobno kiedyś jedna i spójna - jak paciorki korali zawieszone na nitce. Niestety, człowiek przez swoją nieostrożność rozerwał nitkę i koraliki potoczyły się do różnych miejsc, w różne rejony świata. Od czasu do czasu ktoś znajdzie jakiś zagubiony koralik i głośno krzyczy: "Znalazłem!" Jego okrzyk ma sens - z jego perspektywy. Jego teoria jest jednak tylko fragmentem całości.
Czasami ktoś znajdzie kilka koralików i wtedy sprawa jest bardzo poważna, bo próbuje je złączyć, ale brak mu nitki, która powiązałaby je w większą całość.
Bajki chińskie są pewną receptą. Pochodzi ona z Dalekiego Wschodu i była kształtowana przez wiele tysięcy lat. Zawiera wiele różnorodnych i bardzo głębokich idei. Zawiera wiele paciorków z rozerwanego sznura korali. Przez mistrzowskie poznanie życia łączy je wszystkie w jedną całość, zostawiając jednak na nitce miejsce również dla Twoich doświadczeń i osiągnięć. Nie musisz niczego zmieniać i odrzucać. Możesz dodać znaleziony przez siebie koralik do całości, stwarzając sobie optymalne warunki do powodzenia, harmonii, szczęścia i radości, do lepszego zrozumienia siebie i życia zgodnie z własnymi ideałami.


Poniższa historia pochodzi z tej oto książki - polecam!


"PRAWDZIWA WARTOŚĆ"

Przyszedłem do ciebie, mistrzu, bo mam ogromny osobisty problem. Czuję się tak mało dowartościowany, że wpadłem w depresję i nic mi się nie chce robić. Wszyscy mną pomiatają. Ciągle słyszę, że do niczego się nie nadaję, że nic mi dobrze nie wychodzi, że nic nie potrafię i jestem beznadziejny. Jak mam postępować, żeby to zmienić? Co mam zrobić, żeby ludzie mnie szanowali? – użalał się uczeń – Mówiłeś mi, że jestem zdolny i mądry, że będę „kimś”, ale to okazało się kłamstwem.
Mistrz był czymś wyraźnie zajęty i nie patrząc na niego, powiedział:
- Daj mi dzisiaj spokój, młodzieńcze. Jestem bardzo zajęty swoimi sprawami i nie mogę ci pomoc. Najpierw muszę dać sobie radę z własnym problemem.
- No, widzisz, ty też mnie ignorujesz – zauważył uczeń.
- Przyjdź może trochę później… - zastanowił się mistrz i dodał: – A może zechciałbyś mi pomóc? Mógłbym wtedy szybciej rozwiązać swój problem, i zająłbym się twoją sprawą
- Oczywiście, mistrzu – niepewnie odpowiedział młodzieniec obawiając się, że nie podoła zadaniu, a jednocześnie czując ponowne odrzucenie z powodu odsunięcia jego potrzeb na później.
- Mam do spłacenia dług. Do jutra muszę oddać jednego dukata – ciągnął dalej mistrz – a nie mam pieniędzy. To jest mój problem.
- Ja też nie mam i ci nie pożyczę – wtrącił szybko uczeń.
- No cóż, trudno. Ale możesz mi pomóc inaczej – powiedział mędrzec. Zdjął przy tym pierścień z małego palca lewej dłoni i podał go młodzieńcowi, mówiąc: - Weź konia ze stajni i pojedź na targ. Sprzedaj ten pierścień. Pamiętaj jednak, abyś wytargował za niego możliwie jak najwięcej, i nie zgadzaj się na cenę poniżej jednego dukata. Tyle mam oddać. Jedź i szybko wracaj z pieniędzmi.
Młodzieniec wziął pierścień, wskoczył na konia i pojechał na targ. Sprawa była tak prosta, że dziwiło go, iż mistrz nie może sobie z tym poradzić.
Na targu od razu zaczął oferować pierścień przy pierwszym napotkanym straganie. Handlarz patrzył i słuchał z zainteresowaniem do momentu, gdy uczeń wymienił cenę. Wtedy machnął lekceważąco ręką i odesłał go dalej. Inni kupcy reagowali podobnie. Kiedy tylko dowiadywali się, że chce sprzedać pierścień za dukata, wybuchali śmiechem, a niektórzy odchodzili. Najwięcej, ile młodzieniec mógł uzyskać to dwadzieścia pięć miedziaków.
Pewien stary kupiec, zapewne z litości, był na tyle miły, że podjął się trudu wyjaśnienia mu, iż jeden dukat ma o wiele większą wartość niż jego pierścień. Ale kończąc swój wywód, też się uśmiechał. Ktoś inny chcąc mu pomóc, zaoferował jednego srebrnika i worek ryżu, jednak młodzieniec, pamiętając pouczenia mistrza, nie przyjął oferowanej zapłaty. W miarę upływu czasu był coraz bardziej załamany. Zadanie wydało się nie do wykonania.
Zaproponował kupno pierścienia chyba ponad stu kupcom, ale na nic. Przygnębiony i zupełnie załamany swoim niepowodzeniem wsiadł na konia i odjechał. Dużo by dał za to, aby móc ofiarować mistrzowi dukata i uwolnić go od jego zmartwienia. Wtedy mógłby otrzymać radę i pomoc dla siebie. Podjechał pod chatę i wszedł do środka.
Mistrzu – powiedział – przykro mi bardzo, ale nie zdołałem uzyskać za pierścień żądanej przez ciebie sumy. Odwiedziłem prawie stu handlarzy i kupców. Najwięcej co mi oferowano, nie przekraczało wartości dwóch czy trzech srebrników. Ale wiesz co? Stopniowo traciłem zapał i nie przekonywałem kupców wystarczająco dobrze. Przecież to nie jest uczciwe i wręcz niemoralne. Jak można kogoś oszukiwać i żądać tak dużo? Mówić, że pierścień jest wart więcej, żądać za niego całego dukata, skoro wszyscy uważają inaczej?
- To co powiedziałeś, jest bardzo mądre i bardzo ważne, młody przyjacielu – odparł mistrz, uśmiechając się. – Rzeczywiście, powinniśmy najpierw poznać prawdziwą wartość pierścienia. Wsiądź jeszcze raz na konia i pojedź do starego jubilera na końcu miasta. Nikt lepiej niż on nie wyceni pierścienia. Powiedz, że ja cię przysyłam i że chcę sprzedać ten pierścień. Zapytaj go, ile jest wart i ile ci może zapłacić. Ale nie zważaj na jego propozycję kupna. Wróć z powrotem z pierścieniem.
Młodzieniec, bardzo niechętnie wsiadł z powrotem na konia i pojechał. Stary jubiler starannie badał klejnot w świetle oliwnej lampy, patrzył na niego przez lupę, ważył pierścień na wadze i coś liczył na kartce papieru. Odłożył lupę i powiedział: - Młodzieńcze, powiedz mistrzowi, że jeśli zależy mu na tym, abym od razu kupił pierścień, to nie mogę dać mu więcej jak siedemdziesiąt osiem dukatów.
- Siedemdziesiąt osiem dukatów?! – wykrzyknął młodzieniec, nie mogąc opanować zdziwienia. Reakcję tę jubiler chyba źle odczytał, bo szybko dodał:
- Tak, wiem że to mało. Z czasem moglibyśmy znaleźć dobrego kupca i dostać za niego około dziewięćdziesięciu… stu – poprawił się – dukatów. No, ale jeśli to pilne, to dzisiaj tylko tyle.
Młodzieniec był rozentuzjazmowany. Pędził na łeb na szyję do mistrza, by podzielić się z nim dobrą nowiną.
- Usiądź – powiedział spokojnie mistrz, wysłuchawszy go najpierw uważnie i ponownie nasuwając pierścień na mały palec lewej dłoni. – Ty również jesteś jak ten pierścień.


Jesteś skarbem, cennym klejnotem, jedynym w swoim rodzaju. Twoją wartość może oszacować tylko prawdziwy ekspert. Dlaczego wymagasz od życia, aby twą prawdziwą wartość odkrył obojętnie kto? Dlaczego budujesz własną wartość na podstawie opinii kogoś, kto się na tym nie zna? Pamiętaj, zawsze szukaj eksperta.

"Bajki Chińskie, czyli 108 opowieści dziwnej treści" Zbigniewa Królickiego

niedziela, 13 września 2009

Nie pracuj dla pieniędzy. Pracuj żeby się uczyć!


Pieniądze nie są w życiu najważniejsze, ale na liście rzeczy niezbędnych do życia znajdują się niebezpiecznie blisko tlenu.
Zig Ziglar

Dziś obiecany dalszy ciąg posta pt. Pokonaj siebie.

Postacią, która zwróciła moją szczególną uwagę jest Richard Devos.
Amerykanin holenderskiego pochodzenia. Wraz ze swoim przyjacielem Jayem Van Andelem stworzył międzynarodową korporację Amway. Historia rozwoju firmy, od jej skromnych początków do dzisiejszej światowej skali, uczyniła z życiowych dokonań jej twórców niemal legendę w kręgach przedsiębiorców oraz zapewniła im rozgłos i uznanie niemal na całym świecie.

Nie będziemy zajmować się samym Amway'em. Nie znam tematu "od środka", więc nie będę zabierał w tej sprawie głosu. Pragnę tylko dać wyraz mojemu ubolewaniu nad ludźmi, którzy piszą różne rzeczy, bo "tu coś usłyszeli, tam coś przeczytali w "Fakcie" lub zobaczyli w TV" i już są wielkimi "znawcami tematu", władnymi pisać i mówić co im tylko do głowy przyjdzie. To tylko taka dygresja, w związku z tym, co czasem znaleźć można w sieci... lub na ulicy.

Wracając do tematu - to co mnie urzekło, to przekaz jaki niesie ze sobą historia Richarda Devosa. Sam Devos opisuje to tak:

Kiedy byłem młody, wykonywałem wiele dorywczych prac, żeby zarobić na swoje wydatki: grabiłem liście, odgarniałem śnieg, podejmowałem się wszystkiego, co tylko mogłem znaleźć dla siebie do roboty. Mój dziadek dostarczał ludziom do domów świeże warzywa i owoce. Często zostawiał mi trochę towaru, żebym mógł go sprzedać i zarobić parę groszy. Później, w szkole średniej, pracowałem na stacji benzynowej.” „Tato powtarzał mi ciągle dwie rzeczy. Po pierwsze, przekonywał mnie, żebym nigdy nie mówił „nie da się”. Mój ojciec głęboko wierzył w moc osobistego wysiłku. Ilekroć słyszał z mych ust — kiedy byłem dzieckiem — zwrot: „Nie mogę”, mawiał: „Nie ma takiego słowa, jak »nie mogę« — i jeśli je raz jeszcze usłyszę z twoich ust, wybiję je z ciebie pasem”. Nigdy tego nie robił, ale ja nigdy nie zapomniałem tej przestrogi.
Słowa
»nie mogę« zawsze przeszkadzały mi w zrobieniu czegoś, a ojciec zazwyczaj pokazywał mi, że jest sposób na to, co wydawało mi się nie do zrobienia. Druga rada dotyczyła rozpoczęcia samodzielnego biznesu. Tato niemal całe życie pracował jako sprzedawca i stracił pracę nie ze swojej winy, kiedy byłem młody. Uważał, że posiadanie własnej firmy (przedsiębiorstwa) pozwala człowiekowi być panem własnego losu.

To jest wskazówka dla nas, dorosłych, jak postępować z dziećmi.
Słowa mają magiczną moc, więc uważajmy na to, co mówimy - szczególnie dzieciom - bardzo podatnym na sugestie. Osobiście jakiś czas temu przestałem mówić do mojego Siostrzeńca "Nie dasz rady", "Nie uda Ci się", "Tego się nie da zrobić". Pomyśl, jak zmieniłoby się Twoje życie, gdybyś nigdy nie usłyszał takich słów!
Zamiast tego staram się pokazać, jak może to osiągnąć lub jeśli w danej chwili nic nie przychodzi mi do głowy, to chociaż wspieram go w jego dążeniach.


Nie pozwól facetom wylegującym się co wieczór na kanapie i gapiącym się w telewizor wmówić sobie, że życie jest beznadziejne. Jeśli tli się gdzieś w tobie płomyk nadziei, podziękuj za niego Bogu i wykorzystaj tę siłę. Nikomu nie pozwól jej zdławić.
Richard Devos
Swoje słowa Devos kieruje w szczególności do dzieci i młodzieży:

Najważniejszą radą, jakiej mogę udzielić dziś młodym ludziom jest to, żeby pamiętali, że są dziećmi Boga, że są wielką wartością i kryją w sobie wielkie możliwości Powinni zatem stawiać sobie pewne cele i pracować dla ich osiągnięcia. Na początek mogą to być cele na krótką metę, ale zawsze trzeba dążyć do czegoś, że by móc dać z siebie wszystko, na co cię stać. Czy będą to lepsze stopnie, czy miejsce w drużynie sportowej, czy cokolwiek innego, staraj się mądrze wykorzystać swoje naturalne uzdolnienia i czas, żeby ten cel osiągnąć. Potem postaw sobie kolejny cel. Sukcesu w życiu nie osiąga się jednym olbrzymim krokiem. Składa się on z wielu kolejnych kroków, mniej lub bardziej pomyślnych Ale każdy z nich to zdobywanie doświadczenia pozwalającego na wykonanie następnego kroku!


Ludzie, którzy stawiają sobie mierne cele życiowe, zazwyczaj osiągają to co zamierzali: nie dążą do niczego i niczego nie zdobywają.
Richard Devos


Więcej o tej postaci oraz 30 innych o których wspominałem tydzień temu znajdziesz w tej publikacji >>>Kliknij<<<

Znajdź swojego Mentora i zacznij go naśladować, a w końcu znajdziesz się tam gdzie on. Kopalnia inspiracji i pozytywnej energii. Polecam.


Obiecałem również, że spróbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie:

W jaki sposób oni do tego doszli?

Odpowiedź znalazłem przeszło rok temu u Roberta Kiyosaki, który w książce Szkoła Biznesu napisał:
Jeśli chcesz odnieść sukces w życiu, musisz nauczyć się tego, jak sprzedawać. Spójrz tylko na realny świat. Politycy, którzy wygrywają wybory, to świetni sprzedawcy. Najwięksi liderzy religijni, to także świetni sprzedawcy. Najlepsi nauczyciele, to jednocześnie najlepsi sprzedawcy. Dzieci to urodzeni sprzedawcy.
Czy rozumiesz, co mam na myśli? Tutaj znajdziesz nieco dłuższy tekst na ten temat.
Prawda jest taka, iż wszyscy pracują w sprzedaży. Czymkolwiek byś się zajmował, potrzebujesz zdobywać klientów i sprzedawać.
Jay Abraham

Nikt nie zostanie dobrym sprzedawcą, jeśli nie będzie żywił pragnienia, gorącego pragnienia zdobycia czegoś. Jeśli wiesz, czego pragniesz, twe dążenia nabierają siły — chcieć to móc.
Joe Girard

...i najważniejsza rada od Roberta Kiyosaki:
Nie pracuj dla pieniędzy. Pracuj żeby się uczyć!


Powodzenia w drodze na szczyt :)

niedziela, 6 września 2009

Pokonaj siebie

Szukając inspiracji natrafiłem na książkę Piotra Rosika oraz Wojciecha Rudnego pt. OD ZERA DO MILIONERA. INSPIRUJĄCE HISTORIE LUDZI, KTÓRZY OSIĄGNĘLI SUKCES
"Przypadek" sprawił, że dzisiejszy pos
t łączy się doskonale z poprzednim, będąc jego kontynuacją (a właściwie rozwinięciem części dotyczącej pieniędzy).
Jeśli chcesz poznać pasjonujące historie
twórców takich sieci jak Hilton, McDonald's, Walt Disney i wielu innych, to ZAPRASZAM.

Wielu ludzi tłumaczy się, że nie mogą zostać milionerami, ponieważ mają w życiu różnego rodzaju przeciwności i problemy, które wstrzymują ich drogę do bycia bogatym. W tej książce poznasz historie ludzi, na których drodze również pojawiły się różne przeszkody.
Wszyscy z przedstawionych milionerów swój sukces osiągali od całkowitego zera. A to znaczy, że potrafili zbudować swoje fortuny, mimo że:
  • Nie mieli pieniędzy – Bill Bartman (jeden z najbogatszych ludzi Ameryki) był tak biedny, że przez lata korzystał z darmowej żywności rozdawanej dla ubogich w różnych ośrodkach. Takich przykładów są dziesiątki.
  • Nie mieli wykształcenia – Michael Dell (twórca firmy komputerowej Dell) porzucił studia, aby zająć się rozwojem swojej firmy. W ciągu dwóch lat zaczęła ona mieć już miliony dolarów obrotu.
  • Byli obcokrajowcami w nowym kraju – Arystoteles Onassis w wieku 17 lat wyjechał z domu, biorąc tylko walizkę i 450 dolarów. Po wielu latach był jednym z największych armatorów na świecie.
  • Nie mieli wsparcia od rodziny – Joe Girard, najlepszy sprzedawca samochodów na świecie, przez całe swoje dzieciństwo był maltretowany i bity przez swojego ojca. Zdarzyło się nawet, że trafił do więzienia za kradzież w sklepie.
  • Żyli trudnych czasach kryzysu – Conrad N. Hilton, twórca sieci ekskluzywnych hoteli "Hilton", przetrwał trudny dla branży hotelowej „wielki kryzys” w latach dwudziestych XX wieku, który wielu z jego konkurentów doprowadził do bankructwa.
  • Ponosili porażki – Raymond Albert Kroc, założyciel sieci restauracji McDonald's, zanim stworzył swoje największe dzieło, próbował otwierać inne restauracje, ale bez powodzenia.

Poświęćmy trochę więcej uwagi postaci Ray'a Kroc'a. Robert Kiyosaki często przywołuje postać Ray'a pisząc mniej więcej tak:
Czy potrafisz zrobić hamburgera, który będzie smakował lepiej niż ten od McDonalda? Większość ludzi potrafi - nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
Ale czy samo to, że potrafisz robić nawet o WIELE lepsze hamburgery sprawi jednak, że będziesz w stanie je sprzedawać? Niestety, nie… A już na pewno wątpliwe, że w wyniku robienia świetnych hamburgerów staniesz się właścicielem wielkiej korporacji.
Warto sobie uprzytomnić, że McDonald's jest liderem na rynku hamburgerów bo maja najlepszy SYSTEM sprzedaży hamburgerów (i system sprzedaży samej franczyzy).
To wszystko zawdzięcza McDonald's właśnie postaci Ray'a Kroc'a.

Urodzony w 1902, zmarł w 1984. Amerykański handlowiec i przedsiębiorca polsko-czeskiego pochodzenia (nazwisko w oryginale brzmiało Kroć lub Kroczewski). Założyciel McDonald’s Corporation. Zaczynał karierę w Lily Tulip Cup Company. Przez 17 lat pracował jako akwizytor (sprzedawca papierowych kubków) oraz pianista w rozgłośni radiowej. W końcu odkrył multimikser Earla Prince’a (nowe urządzenie do robienia koktajli). Porzucił intratną posadę w Lily Tulip i rozpoczął karierę jako wspólnik Prince’a. Podróżował w interesach po całym kraju i sprzedawał wynalazek wspólnika. W tym czasie myślał o założeniu własnej restauracji, podejmował nawet próby uruchomienia własnego biznesu, ale bez powodzenia. W końcu 15 kwietnia 1955 r. otworzył pierwszą restaurację McDonald’s (pomysł braci Dicka i Maca McDonaldów) w formie franczyzy. Specjalnością restauracji były hamburgery i koktajle podawane klientowi w 50 sekund, a wyróżniały ją spośród innych surowe standardy Kroca (wyrażane w sloganie: Quality, Service, Cleanliness and Value), które zapewniły wysoką jakość jej gastronomicznych usług. W końcu Ray odkupił McDonald’s od właścicieli i rozbudował firmę do rozmiarów międzynarodowej korporacji. Współpracowników i menedżerów dobierał spośród salesmanów — ludzi opłacanych od efektów swojej pracy; cenił w nich odwagę, bo zarabiali tyle, ile wypracowali — bez żadnej „siatki ochronnej”. Takim też człowiekiem przez całe swoje życie był Ray Kroc (zmarł 14 stycznia 1984 roku).

Myśli:
● Wierzyłem zawsze, że każdy człowiek tworzy własne szczęście i jest
odpowiedzialny za swoje kłopoty.
● Definicja umiejętności sprzedaży — to delikatna sztuka pozwalania
klientowi zdobyć to na twój sposób.
● Jesteś zielony — i rośniesz, czy dojrzały — i gnijesz?
● Jeżeli pracujesz tylko dla pieniędzy, nigdy tego nie zrobisz, jeśli jednak
kochasz to, co robisz, i zawsze stawiasz klienta na pierwszym
miejscu, sukces będzie twój.
● Jesteś tak dobry, jak ludzie, którzy pracują dla ciebie.
● Jeśli nie ryzykujesz, wylecisz z biznesu.
● Szczęście jest dywidendą potu. Im więcej się pocisz, tym szczęśliwszy
się stajesz.
● To łatwe mieć zasady, kiedy jesteś bogaty. Ale ważną rzeczą jest mieć
zasady, kiedy jest się biednym.
● Nie wymyśliłem hamburgera. Tylko potraktowałem go poważniej niż
ktoś inny...
● Podchodzimy do biznesu hamburgera poważniej niż ktoś inny.
● Miałem 52 lata. Miałem cukrzycę i początkowy artretyzm. Usunięto
mi pęcherzyk żółciowy oraz większość tarczycy... ale byłem przekonany,
że najlepsze przede mną.
● Wierzę w Boga, rodzinę i McDonald’s. Kiedy pracuję, odwracam tę kolejność.
● Żeby odnieść sukces: bądź pierwszy, bądź śmiały, bądź inny.


Przy okazji pozdrowienia dla menedżerki Naty.

P.S.1 Jestem zdecydowanym przeciwnikiem jedzenia w McDonald's! Obejrzyj np. to:




Opisałem tylko postać Raymonda Kroc'a, ponieważ jest niezwykła.
P.S.2 W następnym poście spróbujemy odpowiedzieć sobie na pytanie: "W jaki sposób oni do tego doszli?" oraz przybliżę postać, która wg. mnie jest najbardziej inspirująca.

wtorek, 25 sierpnia 2009

"Wymówka jest gorsza od kłamstwa..."


Wymówka jest gorsza od kłamstwa, bo jest kłamstwem, przy którym obstajemy.
Aleksander Pope


Dziś pora na drugi z tematów, które chodzą mi po głowie od dłuższego czasu. (wspominałem o tym w poprzednim poście).


Czy chciałabyś / chciałbyś nauczyć się języka obcego? Zwiedzić Australię? Zmienić pracę? Zakochać się? Ciągle jednak odkładasz to na później. Uważasz, że teraz to nie najlepszy moment, by zacząć spełniać swoje marzenia. Czekasz więc, aż nadejdzie odpowiedni moment.

Tymczasem bez problemu potrafisz wyjaśnić, dlaczego czegoś nie masz, czegoś nie robisz. Na swoje uzasadnienie masz setki powodów. Stan zdrowia, wiek, brak czasu, szczęścia i pieniędzy – to najczęściej używane przez nas wymówki. Jeśli chcesz coś zrobić, zrób to teraz. Dobry moment może nigdy nie nadejść.
Czekając na wszystkie zielone światła na Twojej drodze, możesz się nigdy nie doczekać - i nie ruszyć z miejsca.


Zdrowie

Wykręcanie się zdrowiem zaczyna się od ciągłego powtarzania: „Dzisiaj źle się czuję, zrobię to jutro”. Choroba jednak nie jest przeszkodą w osiągnięciu celu. Tym bardziej, jeśli cierpisz tylko na migrenę. Wśród ludzi dorosłych nie ma osób w stu procentach zdrowych. Każdy ma jakieś schorzenia. Media ciągle donoszą o ludziach, którzy pomimo swojej niepełnosprawności zdobywają szczyty (Pamiętasz Nicka Vujicica z postu pt. INSPIRACJE ?). Przestań więc używać zdrowia jako swojej wymówki i pamiętaj, że lepiej jest się zużywać, niż rdzewieć.


Wiek

To druga ulubiona wymówka. Ludzie ciągle narzekają, że są na coś za starzy lub za młodzi. Tymczasem mamy tyle lat, na ile się czujemy. Nigdy nie jest za wcześnie lub za późno, by zacząć spełniać swoje marzenia. Za późno jest tylko wtedy, gdy ty uważasz, że jest za późno. Jeśli naprawdę chcesz coś zrobić, zrób to teraz. Twój wiek nie stanowi prawdziwej przeszkody.

Nie rezygnuj z marzeń.(...) Nigdy nie wiesz, kiedy okażą się potrzebne.
Carlos Ruiz Zafón, Cień wiatru


To możliwość spełnienia marzeń sprawia, że życie jest tak fascynujące.
Paulo Coelho, Alchemik

Czas

Brak czasu to chyba ulubiona wymówka nas wszystkich. Nie mamy czasu, by się porządnie wyspać, zabrać dziecko na lody, czy zapisać się na dodatkowe zajęcia. To prawda, że teraz społeczeństwo jest bardziej zabiegane, niż dajmy na to, dwadzieścia lat temu. Mądrzy ludzie jednak powtarzają, że jeśli chcesz by coś było zrobione szybko i dobrze, zleć to osobie najbardziej zapracowanej. Ten, co nic nie robi i tak nie będzie miał na to czasu. Poza tym to zadziwiające, ale im więcej mamy na głowie, tym lepiej wywiązujemy się z obowiązków. Mając za dużo wolnego czasu ciągle coś odkładamy na jutro. Jeśli jednak naprawdę chcesz to zrobić, zrób to teraz. Czas na pewno się znajdzie, choćbyś miał/miała zrezygnować z wieczorów przed telewizorem lub kilku godzin snu.

Pieniądze

Brak pieniędzy to poważny problem wielu z nas. Często jednak służy nam tylko za wymówkę. Zawsze możemy z czegoś zrezygnować, by oszczędzić na to, na czym naprawdę nam zależy. Psychologowie radzą, by zamiast przedmiotów, kupować wspomnienia. Kolacja z mężem/żoną w restauracji, wypad ze znajomymi do kina, czy na koncert, wspólny wyjazd da nam o wiele więcej radości niż nowa sukienka, czy zestaw kluczy z serii 300w1 (W tym miejscu pozdrawiam wspaniałych Peregrinos z Camino de Santiago).


Szczęście

"Brakuje mi szczęścia". "Jestem pechowcem". "To i tak się nie uda". Wspaniałe wymówki. Jeśli jednak czegoś nie spróbujesz, to się nie przekonasz czy się uda. Ludzie często zawdzięczają swój sukces nie szczęściu, ale ciężkiej pracy. Pamiętaj, że każdy jest kowalem własnego losu. Czekając biernie na szczęśliwy los, możesz się nigdy nie doczekać. Lepiej działać. Nawet, jeśli z początku nie wszystko pójdzie po twojej myśli. Jeśli się uprzesz i nie będziesz się poddawać, w końcu ci się uda. Poza tym lepiej mieć świadomość, że się przynajmniej spróbowało, niż po latach żałować, że się nic nie zrobiło.
Jeśli ktoś odnajdzie to, czego potrzebuje, niech nie zawdzięcza tego ślepemu losowi,
lecz sobie samemu, swym marzeniom, swej sile i wytrwałości

Hermann Hesse


poniedziałek, 17 sierpnia 2009

"Krytyka, to zemsta umysłów jałowych nad twórczymi."

Na tarczy zegara godzina 1:30. Co zrobić w tak piękną, bezchmurną noc?
Może napisać coś z przekazem, przy okazji doświadczając Katharsis?

Otacza mnie głucha cisza - wszyscy w okolicy pogrążeni są już w objęciach Morfeusza, wszyscy - oprócz myśli podróżujących własnymi drogami. Pójdźmy ich śladem.

Od "dawna" (pojęcie względne ;) niczego nie napisałem. Z dwóch powodów:
  1. Są wakacje - więc należy się Tobie odpoczynek od ciężkich tematów ;P
  2. Od 2 miesięcy chodzą mi po głowie 2 tematy. Jednym z nich jest "krytyka", a ściślej rada Dale Carnegie'go; "Nie potępiaj, nie krytykuj, nie pouczaj". Niestety nie poszedłem za impulsem i nie napisałem od razu posta na blogu.
To błąd, a raczej strach. Ponieważ wyznaję zasadę, że jak coś powiesz lub napiszesz, to powinieneś tym żyć, być "chodzącym przykładem", a tak się składa, że w tym temacie muszę jeszcze sporo nad sobą popracować.
Zatem, jeśli masz ochotę, bądź moim towarzyszem/towarzyszką w drodze pod tytułem:

"Nie potępiaj, nie krytykuj, nie pouczaj"!


Nie możesz nauczyć człowieka niczego - możesz mu tylko pomóc odnaleźć to w sobie.
Galileusz

Czy znasz/pamiętasz eksperyment B.F. Skinnera? Udowodnił on, że zwierzę nagradzane za dobre zachowanie nauczy się o wiele więcej i szybciej oraz zachowa wyuczoną wiedzę na dłużej niż zwierzę karane.
Inny wielki psycholog, Hans Seyle, powiedział kiedyś:

Akceptacji pragniemy tak bardzo, jak nienawidzimy potępienia.
Uraza i niechęć spowodowane krytyką mogą tylko zdemoralizować pracowników, członków rodziny i przyjaciół: nie zmienią tego, co już się stało.[...]

Więc, kiedy następnym razem podkusi nas, żeby kogoś skrytykować, czy nie lepiej ugryźć się w język i zastanowić się, czy to co mamy zamiar powiedzieć przyniesie pożytek czy szkodę?
Krytyka, podobnie jak oswojone gołębie, zawsze wraca do domu.

Dzieło które Tobie polecam w tym temacie, to Jak zdobyć przyjaciół i zjednać sobie ludzi, autorstwa Dale Carnegie.
Książka napisana w latach 30. ubiegłego wieku pozostaje bardzo aktualna i zawiera uniwersalne zasady budowania pozytywnych relacji z ludźmi.

Pierwsza zasada, którą Dale Carnegie bardzo dokładnie opisuje, to właśnie: Nie krytykuj, nie potępiaj i nie pouczaj.

.. w 99 przypadkach na sto ludzie nie dostrzegają swojej winy, nawet jeśli jest ona olbrzymia. Krytykowanie jest bez sensu, ponieważ zmusza do obrony i zwykle powoduje, że zaczynamy się usprawiedliwiać. Jest niebezpieczne, gdyż rani naszą dumę, poczucie wartości i budzi niechęć.
Dalej Carnegie pisze tak:
Czy jest ktoś, kogo chciałbyś zmienić, poinstruować, ulepszyć?
Bardzo dobrze! Świetnie! Jestem za!
Ale dlaczego nie zaczniesz od siebie?

Z czysto egoistycznego punktu widzenia jest to o wiele bardziej korzystne niż próby ulepszania innych — i o wiele mniej niebezpieczne. „Nie narzekaj na śnieg na dachu twojego sąsiada, kiedy twoje własne schody nie są czyste” — przestrzegał Konfucjusz.

Nie trać czasu na krytykowanie innych, ganienie ich dzieł; pracuj nad swoim, poświęcaj mu wszystkie godziny. Reszta to czcza gadanina albo wymysł. Trzymaj się tego, co w tobie prawdziwe albo nawet „wieczne”.
Emil Cioran — Zeszyty 1957-1972

Na koniec coś ekstra - szukałem tego pliku i przygotowywałem go dla Ciebie 2 dni. Proszę uszanuj to i nawet jeśli "nie masz czasu" na czytanie tego posta, to chociaż posłuchaj tego nagrania - działa na wyobraźnię!
(kliknij na poniższą ikonkę)

Dale Carnegie - UZNANIE

Nie powiem złego słowa o nikim, a o każdym, kogo znam powiem wszystko, co dobre.
Benjamin Franklin

piątek, 24 lipca 2009

Niemożliwe? Wszystko jest możliwe!



Witaj!
Dziś mam dla Ciebie potężną dawkę pozytywnej energii na czele z wiarą w siebie i własne umiejętności.

Gładkie przejście z tematu na temat zapewni nam poniższy cytat i wideo:

Człowiek, który mówi: tego się nie da zrobić, nie powinien przeszkadzać Temu, który to robi.

chińskie przysłowie

Pamiętaj, wszystko jest możliwe! – Wczorajsze marzenia to dzisiejsza rzeczywistość.
Stanisław Jerzy Lec

Zawsze słuchaj ekspertów. Powiedzą Ci, co jest niemożliwe i dlaczego. A potem po prostu zrób to.
Robert A. Heinlein

Więc jeśli ktoś mówi Ci, że to co masz zamiar zrobić (lub robisz) jest niemożliwe, to uśmiechnij się i życz takiej osobie "szerokiej drogi".
Moim najlepszym przyjacielem jest ten, który wydobywa ze mnie to, co jest we mnie najlepsze.
Henry Ford

Pływanie pod prąd bardzo wyrabia mięśnie.
Zbigniew Herbert

W tym miejscu polecam Twojej uwadze film pod tytułem: Jeniec: Tak daleko jak nogi poniosą (2001). Film jest osnuty na wątkach powieści Josefa Martina Bauera, opisującej autentyczne losy żołnierza Wehrmachtu, który w 1944 roku dostał się do radzieckiej niewoli, a następnie został zesłany do łagru na Syberii. A oto jedna z wielu recenzji tego filmu:
To jeden z tych filmów które można oglądać ciągle i ciągle z nowymi pokoleniami i nie traci nic na wartości, oglądałem go wiele razy i za każdym razem mnie fascynuje siła którą musiał w sobie znaleźć główny bohater by dotrzeć do celu, gwarantuję że na koniec filmu się wzruszycie :)
ocena: 10/10

Wszystko wydaje się niemożliwe tym, którzy niczego nie próbują.
Roald Amundsen

Wszyscy wiedzą, że czegoś nie da się zrobić, i przychodzi taki jeden, który nie wie, że się nie da, i on to właśnie robi.
Albert Einstein

Do Alberta Einsteina należą również te oto słowa
Dzisiejszemu światu jest potrzebna nie tyle energia termojądrowa, ile raczej energia zamknięta w ludzkim sercu, którą trzeba wyzwolić.


Dlatego właśnie powstał ten blog. Prowadzę go (i będę go prowadził), aby nieść wiarę, nadzieję i... uśmiech :) w sercach i na twarzach wszystkich tych, którzy błądzą, pytają, poszukują, by prędzej czy wcześniej stanąć na szczycie "swojej góry".

"Bene agendo nunquam defessus." - nigdy nie znużony czynieniem dobra.


P.S. Czy pamiętasz jak w filmiku z posta pt."Symbole Sukcesu", miła, starsza pani mówi coś takiego:

Kiedy poznajesz nowych ludzi, pamiętaj o jednej rzeczy! Nigdy nie wiesz, czy właśnie ta osoba może odegrać bardzo istotną rolę w Twoim życiu.

Oglądałem ostatnio film pt. Spotkanie (The Visitor, 2007), który również gorąco polecam.


Przypadkowe spotkanie jest czymś najmniej przypadkowym w naszym życiu.
Julio Cortázar — Gra w klasy

Spotkania z ludźmi czynią życie warte przeżycia.
Guy de Maupassant


I nigdy, przenigdy, NIE mów nigdy!

wtorek, 14 lipca 2009

"Bo takie jest nasze prawo..."


Długo zastanawiałem się czy temat o odżywianiu pasuje do tematyki tego bloga, aż w końcu trafiłem na stronę o tematyce psychologii stosowanej - i co tam znalazłem?
"Chcesz poprawić swoją, pamięć, refleks, wytrzymałość mięśni, samopoczucie, wygląd etc.?"


Eureka! Jasne, że powinienem tu o tym napisać, ponieważ życie w zdrowiu to nasze prawo. Nie odbierajmy go sobie sami.
Ale po kolei.

Pewnie znasz teorię głoszącą, że jesteśmy tym co jemy - pójdźmy tym tropem.



Blisko półtora roku temu trafiłem na ten oto film, od którego wszystko się zaczęło:



Pomyślałem sobie - "To ma sens!"
Kupiłem coś w rodzaju sokowirówki i od tej pory regularnie piłem soki z owoców i warzyw organicznych (szkoda, że w Polsce żywność organiczna to wciąż zjawisko rzadko spotykane).
Jeśli napiszę, że wstąpiły we mnie nowe moce, to skłamię. Dostałem takiego POWERA, że niemal wyskakiwałem z łóżka każdego poranka ( z wyjątkiem 5.00, która była dla mnie środkiem nocy:). Nie wspominając o zdrowej skórze, błyszczących oczach, mocnych paznokciach, itp, itd. (Capivit A+E to przy tym wielkie g...)

Naprawdę sama zmiana sposobu żywienia może odmienić Twoje życie. Spójrz tutaj:



Więcej informacji na ten temat zawiera poniższe wideo:



A na koniec coś ku przestrodze. Informacja z którą zrobisz co zechcesz, ale nie powiesz, że nie wiedziałaś / nie wiedziałeś.





oraz



Co jest najśmieszniejsze w ludziach: Zawsze myślą na odwrót:
Spieszy im się do dorosłości, a potem wzdychają za utraconym dzieciństwem.

Tracą zdrowie by zdobyć pieniądze, potem tracą pieniądze by odzyskać zdrowie.
Z troską myślą o przyszłości, zapominając o chwili obecnej i w ten sposób nie przeżywają ani teraźniejszości ani przyszłości.
Żyją jakby nigdy nie mieli umrzeć, a umierają, jakby nigdy nie żyli.
Paulo Coehlo, Być jak płynąca rzeka
Za dwadzieścia lat będziesz bardziej rozczarowany rzeczami, których nie zrobiłeś niż tymi, które zrobiłeś. Zatem, odrzuć cumy. Odpłyń z bezpiecznego portu. Złap wiatr w żagle. Eksploruj. Miej marzenia. Odkrywaj.
Mark Twain


środa, 8 lipca 2009

Gap Year, czyli pomysł na rok swego życia

Poniższy tekst to część artykułu, który w całości znajdziesz na http://portalwiedzy.onet.pl/4868,57556,1564319,1,czasopisma.html

Publikuję go tutaj ponieważ podzielam opinię, że PODRÓŻE KSZTAŁCĄ i poszerzają horyzonty (myślowe). Czasem o wiele lepiej niż niejedna "uczelnia wyższa"!


Życie uczy pływać rzucając na głęboką wodę.
K.A.S.T.A, Ulica

P.S. Dopiski w nawiasach i cytaty to mój krótki komentarz.
.
.
.

Niektórzy wyjeżdżają na rok, inni na dłużej. Wybierają wolontariat w Afryce, praktyki zawodowe w Indiach lub lot dookoła świata. Wracają bogatsi o doświadczenie i przekonani, że potrafią poradzić sobie w każdej sytuacji (bezcenne - uwierz mi na słowo).

Nie każdy ma w sobie tyle odwagi, aby wszystko rzucić, spakować się i wyjechać. Być może towarzyszy Ci jednak poczucie, że nie żyjesz tak, jak chcesz. Z zazdrością patrzysz na tych, którzy zaryzykowali i zrobili coś, co znacznie odbiega od przyjętych standardów. Nie założyli rodziny, nie rozpoczęli studiów, zrezygnowali z pracy. Za to wzięli rok przerwy i w wielu przypadkach odkryli, co naprawdę chcą robić i jak żyć. A to wszystko dzięki Gap year!

Odważny to nie ten, kto się nie boi, lecz ten, kto wie, że są rzeczy ważniejsze niż strach.
Pamiętnik księżniczki 2: Królewskie zaręczyny

Zawsze znajdzie się odpowiednia filozofia do braku odwagi.

Albert Camus

Co to jest Gap year?

Gap year przywędrowało do nas z Europy zachodniej, największą popularnością cieszy się w krajach anglosaskich i często jest uważane za kontynuację idei Grand Tour, opartej na przekonaniu, że podróże kształcą i wnoszą do życia wiele wartości poznawczych. Termin pochodzi z języka angielskiego (gap – przerwa, dziura, year – rok) i oznacza okres pomiędzy etapami życia, niekoniecznie wynoszący rok. Najbardziej popularny jest gap year przed rozpoczęciem studiów, po ich zakończeniu bądź w trakcie. Coraz częściej decydują się na niego osoby przed lub po ślubie, podczas trwania kariery zawodowej bądź okresu szukania pracy, czy też przed założeniem rodziny.

Gap year w Polsce

Według socjologów gap year w Polsce nie jest zjawiskiem tak popularnym jak na Zachodzie z dwóch powodów. Po pierwsze wielu Polaków nie stać na opłacenie kosztów tego typu podróży, a po drugie większość naszego społeczeństwa to tradycjonaliści, którzy nie zrezygnują z dobrze płatnej pracy na rzecz przeżycia przygody np. w Nowej Zelandii. Moda (osobiście nie nazwałbym tego "modą", a raczej "potrzebą serca") na gap year w Polsce może utrzymać się przez jakiś czas za sprawą ludzi młodych, którzy nie są z nikim ani niczym związani i mogą swobodnie oderwać się od codziennego życia. Rozmyciu ulega też sama nazwa zjawiska. Gap year dosłownie oznacza rok przerwy, tymczasem większość osób deklarujących się jako gappersi przyznaje, że w podróży spędziła mniej niż rok, albo kilka lat.

Przed wszystkimi podróżami: w Bieszczady, na Jukatan, do Patagonii, dookoła świata, na biegun północny, południowy, na Księżyc, na Marsa, na Wenus, dokądkolwiek, przed wszystkimi tymi podróżami - jest jedna prawdziwa podróż i absolutna: w głąb siebie.
Edward Stachura, Fabula rasa

czwartek, 2 lipca 2009

Tu jest Twój drogowskaz

Cześć :D
Czy zastanawiałeś się kiedyś dokąd zmierzasz w życiu?
Czy aby droga, którą obrałeś jest tą właściwą?
Zastanawiasz się zapewne skąd pochodzi odpowiedź na te pytania. Otóż... WSZYSTKO JEST W TOBIE!
Nie odkryję żadnej tajemnicy, jak napiszę, że mnie również nachodziły (i nachodzą) takie pytania, jednak teraz już wiem, gdzie szukać odpowiedzi.

Pozwól, że Esther Hicks przybliży nam nieco temat.
(Uwielbiam głos Esther i cieszę się, że udało mi się znaleźć dla Was wersję The Secret z Esther, bo to naprawdę niezwykła osoba - możesz to sprawdzić na http://abraham-hicks.pl/)

Jeśli znasz już THE SECRET to możesz od razu przejść do 5 minuty i 13 sekundy filmu:




Myślę, że nie wymaga to komentarza, ponieważ wszystko już wiesz. Pytanie jest tylko jedno:
"Co TY z tym zrobisz? Inaczej mówiąc, co ta wiedza zmieni w Twoim życiu?" Cytując Biblię:
Wiara bez uczynków jest martwa.
List św. Jakuba 2.14

P.S. Polecam od razu obejrzeć cały The Seckret, a jeśli nie możesz teraz, to chociaż obejrzyj kontynuację powyżej zamieszczonej części 2, czyli część 3.
Puentując wszystko co do tej pory zostało napisane, odpowiedzmy sobie na pytanie postawione przez Bob'a Proctor'a w 4m.21s. części 3

niedziela, 28 czerwca 2009

Ty tu jesteś Kapitanem

Poniżej opiszę obiecany 2 posty temu schemat kotwiczenia emocji. Naprawdę brak mi słów, żeby opisać zalety tej genialnej techniki.
Kotwiczenie stanów emocjonalnych jest podstawową techniką Programowania Neurolingwistycznego, dzięki której możesz na żądanie wywołać dowolny stan emocjonalny (motywację, pasję, radość, miłość, pewność siebie...).

Polega na wytworzeniu skojarzenia bodźca ze stanem emocjonalnym (na zasadzie odruchu warunkowego). Ponowne użycie bodźca (odpalenie kotwicy), powoduje wywołanie zakotwiczonego (skojarzonego) stanu emocjonalnego (np. radości). Technika niezwykle prosta i łatwa do wypróbowania. Sprawdź na sobie jak działa.

Zacznijmy od materiału wideo:


Schemat jest następujący:

  1. Wybór stanu – Pomyśl jaki stan emocjonalny jest dla Ciebie użyteczny, który mógłby przydać się w przyszłości. Może to być np. poczucie pewności siebie, które wykorzystasz podczas wystąpień publicznych. Inne stany emocjonalne to np. radość, pasja, zabawa, miłość, motywacja... jest ich wiele, warto niektóre z nich umieć wywołać w każdej chwili, gdy będziesz potrzebował. W powyższym wideo jest to uczucie szczęścia.

    P.S. Zauważ (choćby na przykładzie wideo), jak trudno przychodzi nam nazwanie emocji - to niezbyt dobrze. Dlatego następny post poświecę ponownie tematowi emocji

  2. Wybór kotwicy
    Wybierz miejsce na ciele które dotkniesz, lub palce które razem złączysz, lub/i dźwięk lub obraz który możesz wywołać (w przykładowym wideo jest to ściśnięcie przedramienia). Ważne, aby było to charakterystyczne, powtarzalne i stosowane tylko do tego celu. Żeby zadziałało, kotwica musi być nietuzinkowa. Bądź oryginalny w tej kwestii!
    Mózg wytworzy neuroasocjację (skojarzenie) pomiędzy wysokim stanem emocjonalnym który za chwilę wywołasz, a czymś charakterystycznym w tej sytuacji (np. złączenie dwóch konkretnych palców u jednej z rąk, lub dotknięcie koniuszka małżowiny usznej - oryginalnie?- jasne, że tak).
    Później, po wykonaniu tego ćwiczenia (jeśli zrobisz go dobrze) każdorazowe powtórzenie tego (czyli tzw. odpalenie kotwicy) wywoła zakotwiczony (zasocjowany) stan emocjonalny (na zasadzie odruchu Pawłowa).

  3. Wywołanie stanu (dla wspomnianej pewności siebie)
    Przypomnij sobie sytuację, w której czułeś się na prawdę pewny siebie. Na pewno miałeś taką sytuację w życiu. Może być z najbliższej przeszłości, a także nawet z dzieciństwa – jeśli potrafisz to sobie dokładnie przypomnieć.
    Stwórz żywy, kolorowy obraz/film tej sytuacji, zobacz w jakim był kontekście, jacy ludzie temu towarzyszyli, usłysz dźwięki, jakie tam słyszałeś, poczuj nawet zapach tej sytuacji – im więcej zmysłów poruszysz, tym lepiej. Wejdź w ten obraz, jeśli do tej pory byłeś tylko obserwatorem.
    W momencie kiedy emocje będą „sięgały zenitu” (przed samym szczytem) - załóż kotwicę (np. ściśnij koniuszek małżowiny usznej).

  4. Złamanie stanu
    Pomyśl o czymś innym, np. policz ile jest w pokoju rzeczy o kolorze czerwonym, lub przypomnij sobie nr telefonu do Przyjaciela.

  5. Powtórka - możesz kilka razy wykonać dwa powyższe punkty

  6. Odpalenie kotwicy
    Ponownie złam stan i po chwili odpal kotwicę – czyli np. ściśnij ucho, które ściskałeś podczas ćwiczenia. Jakie są rezultaty? Jak wielka jest zmiana emocji, wywołana samą kotwicą?
    Dobrze jeśli w tym ćwiczeniu pomaga druga osoba, która sprawdza Twoją fizjologię przed i po odpaleniu kotwicy.
Niech moc będzie z Tobą! :)

piątek, 26 czerwca 2009

INSPIRACJE



Wiem, że w tym poście miał być schemat kotwiczenia emocji, ale Michał zamieścił coś, co powinniście zobaczyć!

Bez zbędnego komentarza - myślę, że każdy z nas sam wyciągnie odpowiednie wnioski - odpowiednie, bo własne.


P.S. Na zakończenie mam 2 luźne pytania:
  1. Czy w Twoim odczuciu lepiej jest codziennie obejrzeć tak inspirujące i wzruszające historie, czy raczej być "dobrze poinformowanym" przez przygnębiające wiadomości z kraju i zagranicy?
  2. Czy tak, jak Nick Vujicic możesz tu i teraz powiedzieć, że JESTEŚ SZCZĘŚLIWA / SZCZĘŚLIWY? - to dopiero jest wyznanie!!!
    Przypomnij sobie post pt. Pomyśl dwa razy, ponieważ...

czwartek, 25 czerwca 2009

Natura Pragnienia

Punktem wyjścia dzisiejszych rozważań jest teza według której WSZYSTKO we wszechświecie JEST ENERGIĄ.

Let's talk about it!

Zacznijmy może od materiału wideo:


Jak mówi Bob Proctor: Wszystko we wszechświecie wibruje.

Co nam daje ta informacja?


Jest wskazówką (przynajmniej ja to tak odbieram), żeby dostosowywać się do częstotliwości wibracji upragnionych rzeczy lub stanów emocjonalnych.

Jak to się robi?


Tu z pomocą przychodzi programowanie neurolingwistyczne. Dopiero dzięki THE SECRET znacznie pełniej zrozumiałem idee tzw. kotwiczenia stanów emocjonalnych znanych właśnie z NLP lub jeszcze wcześniej kojarzone z postacią Iwana Pawłowa.

Kotwice działają w naszym życiu przez cały czas. Czy zdarzyło Ci się kiedyś, że jakaś konkretna piosenka, której słuchałeś w przeszłości, słuchana teraz wywołała falę wspomnień i uczuć, które wtedy odczuwałeś? Albo zapach perfum który przywołuje Ci na myśl jakąś konkretną sytuację lub osobę? To właśnie są kotwice.

Dlaczego by nie "odpalać" tych kotwic codziennie? I każdego dnia odczuwać np. tzw. motyle w brzuchu ;)

Na dziś może wystarczy. W kolejnym poście przedstawię schemat kotwiczenia emocji i używania ich z korzyścią dla nas.

środa, 24 czerwca 2009

Znaki


Wszechświat za pośrednictwem znaków, którymi jest wypełniony po brzegi, przez cały czas mówi do naszych głuchych uszu i objawia się nam przed ślepymi oczami.
Tym razem nie będę próbował argumentować tej prawdy za pośrednictwem filozoficznych teorii.
Proponuję krótki film, który zobrazuje, że czasem wystarczają same znaki by się porozumieć
(z tej ładnej historii można wyciągnąć wiele wniosków).
Miłego oglądania!



Powyższy tekst zamieściłem w całości za zgodą Autora - dzięki Michał!

P.S. Jakby to było, gdybyśmy zachowywali otwarty umysł
i zwracali baczniejszą uwagę na znaki?


Jutro luźna kontynuacja tematu.
Czy wiesz, że film THE SECRET to owoc 120 godzinnego nagrania, który został zmontowany do 1 godziny i 30 minut filmu? Natrafiłem na nieemitowane materiały, które jutro tutaj zamieszczę.

POZDRAWIAM!

sobota, 13 czerwca 2009

Jeden obraz...


Jeden obraz wart jest więcej niż tysiąc słów.
Przysłowie chińskie

Dlatego dziś zamieszczam tylko 2 materiały wideo.

1. Pierwszy bez zbędnego komentarza. Jedynie z krótkim wyjaśnieniem:
What the bleep do we know (i jego druga część What the Bleep!?: Down the rabbit hole, która powinna być obowiązkową pozycją każdego czytelnika tego bloga), to spojrzenie z naukowego punktu na tematy poruszane w The Secret.
Przy okazji pozdrowienia dla Maćka, dzięki któremu trafiłem na What the bleep do we know.

2. W poście pt. FEEL GOOD - potęga emocji napisałem:
Czy wiesz, że gdy czujesz się przybity, to możesz to zmienić natychmiast?
Włącz swoją ulubioną muzykę! Zacznij śpiewać! Pomyśl o czymś pięknym to zmieni Twoje emocje. Rób to, co sprawia Ci przyjemność, a dzięki temu poczuj te wspaniałe stany emocjonalne, które potrafią „góry przenosić”. Niech fascynacja, entuzjazm, radość oraz pasja staną się Twoim udziałem – poczuj to!!!

Tutaj jest tego przykład (trochę humorystyczny i w krzywym zwierciadle - ale o to chodzi). Spróbuj choćby nie uśmiechnąć się oglądając ten filmik.

środa, 10 czerwca 2009

Pomyśl dwa razy, ponieważ...


...to jest dla Ciebie i dla mnie kolejny dzień w Raju.
Może brzmi to niedorzecznie, ale przeczytaj najpierw poniższą historię.

Jakiś czas temu pracowałem w dużym przedsiębiorstwie na Wyspach Brytyjskich. Często zdarzało się, że zaczynałem pracę o 6.00. Żeby zdążyć musiałem wstać o godzinie 5.00!!!, co było dla mnie koszmarem, a budzik - wrogiem publicznym nr 1.

Każdego ranka nie było chyba człowieka o bardziej ponurej minie niż moja. DO CZASU!
Któregoś razu znudzony i zły na swój los podszedłem do najsympatyczniejszego Anglika jakiego znam i zacząłem mu przynudzać, narzekając na wszystko. Rysiek cierpliwie słuchał moich narzekań. Na koniec zrobiło mi się trochę głupio, więc zwyczajowo zapytałem:
  • Rysiu, a co u Ciebie? Jak się masz?
Na co Richard odpowiedział krótko:
  • Another day in paradise (Kolejny dzień w raju).
To jedno, krótkie zdanie wstrząsnęło mną do tego stopnia, że od tamtej pory zmieniłem swoje podejście i nastrój o 180 stopni (jak sami widzicie czasem impulsem do zmiany może być jedno zdanie)!

O co chodzi?
Otóż chodzi o to, że oto my zdrowi (lub nieco mniej, ale zawsze) posiadający obie ręce i nogi oraz najpotężniejsze narzędzie - umysł, użalamy się nad sobą, narzekamy na wszystko, a obok nas żyją przecież ludzie, którzy mają 100 razy gorzej niż my, a mimo to potrafią cieszyć się życiem!!!!

Zrobiło mi się wtedy tak głupio, tym bardziej, że Rysiek był naprawdę schorowanym człowiekiem, że postanowiłem zrobić coś ze swoją postawą. To jedno zdanie było jak strzał w twarz - tak na otrzeźwienie, żebym więcej nie plótł głupstw i zaczął cieszyć się życiem i tym co mam. Do końca życia będę pamiętał tę sytuację i to jedno zdanie.

Czy pamiętasz z filmu THE SECRET historię o kamyku wdzięczności - jeśli nie to koniecznie obejrzyj THE SECRET jeszcze raz. Z resztą w tym filmie sporo jest motywów o których teraz piszę - przypomnij sobie np. historię CZŁOWIEKA CUD ("The Miracle Man").
Wdzięczność, to naprawdę potężna siła. Od dziś postanów sobie, że będziesz szukać pozytywów - we wszystkim!


P.S. Impulsem do napisania tego posta była piosenka, którą usłyszałem dziś rano w radiu. Być może domyślasz się o jaki utwór chodzi... znajdziesz go >>>TUTAJ<<< z tłumaczeniem na polski.

wtorek, 9 czerwca 2009

Sekret mile widzianego gościa :)

Jaka szkoda, że nie uważamy pogody ducha za obowiązek, bowiem jest to cecha, która często decyduje o szczęściu w kontaktach międzyludzkich.

Nie ma chyba takiej osoby, która nie spieszyłaby z radością każdego dnia do domu, wiedząc, że oczekują go tam z promiennym uśmiechem.

Zastanówmy się nad taką hipotezą:

  • Czy szczęście można osiągnąć przy pomocy uśmiechu?
Mam lepszy pomysł – sprawdźmy to w praktyce!
Czy podejmiesz moje wyzwanie?
Zmuś się do uśmiechu i pogody ducha przez tydzień.
Obdaruj drugiego człowieka najpiękniejszym uśmiechem, na jaki Cię stać. Niech to będzie uśmiech płynący z Twojego wielkiego serca. Zobaczysz, że poczujesz się lepiej. Lepiej też będziesz wyglądać. Nie mówiąc już o tym, że każdy, kto Cię spotka, również poczuje się lepiej.
Potrzeba nam przestać się zamartwiać i dawać z siebie to, co najlepsze.

Uśmiech proszę! :)
Najlepszą bronią kobiety, taką której mężczyźni nie
mogą się oprzeć, jest jej uśmiech.

Dorothy Dicks

Nigdy nie przestawaj się uśmiechać, nawet jeśli
jesteś smutna, ponieważ nigdy nie wiesz kto może się zakochać w Twoim uśmiechu.
Gabriel García Márquez