poniedziałek, 2 marca 2009

Nawyki konformisty

Dziękuję za miłe słowa, jakie usłyszałem po publikacji ostatniego posta. Cieszę się, że się podobało – w końcu pisze to wszystko również dla Was Drodzy Czytelnicy i Przyjaciele w podróży!

Jak za chwilę zobaczysz jestem 100% nonkonformistą. Tym razem napiszę coś, co wielu może się nie spodobać – taki już jestem. Czasem prawdziwy do bólu!

Jak mawia mój wykładowca akademicki „ Nie chodzi o to, żeby było miło, lecz o to żeby było prawdziwie” (pozdrawiam AA)

Tematy do tego bloga pisze samo życie.
Poziom kontrowersji rośnie! Poniższy wątek może być ponad wrażliwość niektórych czytelników, więc uprzedzam, – jeśli masz słabe nerwy, to spróbuj podarować sobie dzisiejszy post.

Zaczniemy spokojnie…od nawyków.

Nikodem Marszałek w ebook-u „Motywacja bez granic” pisze:
„Nasze nawyki trzymają nas w strefie komfortu, to one decydują o naszym sukcesie, to one budzą motywację lub ją niszczą. Za każdym razem, gdy musisz zrobić coś, zrobisz to nawykowo, możemy to nazwać „we własnym stylu”. Spójrz teraz jak siedzisz, czy masz może skrzyżowane ręce lub nogi, spróbuj je ułożyć na odwrót, niewygodnie prawda? Za każdym razem, gdy będziesz chciał zastąpić swój negatywny nawyk w pozytywny, zajmie Ci to około 24 dni. Przez tyle dni, będziesz walczył z brakiem odczuwania przyjemności, a poznasz, co to ból, silna wola i determinacja.
Najciekawszy jest jednak 25 dzień, który przejawia się przyjemnością, uczuciem zwycięstwa i pierwszego sukcesu.
Podsumowując. Sposób myślenia kreuje sposób działania, sposób działania powoduje powstawanie wyników, wyniki powodują powstawanie nawyków, nawyki decydują o Twoim sukcesie.”

Na początku robisz to, co konieczne,
potem to, co możliwe, aż tu nagle
spostrzegasz, że robisz niemożliwe.
św. Franciszek z Asyżu

Chcesz wiedzieć jak zmienić nawyki? Wróć do postu pt. „Obudź w sobie…” znajdziesz go pod adresem http://wan2m.blogspot.com/2008/12/obud-w-sobie.html


Dobrze, tyle o nawykach. A teraz to, co zapowiadałem, czyli konformizm kontra nonkonformizm.
Pozwól, że przedstawię pogląd na to zagadnienie z mojego punktu widzenia. Jeśli się nie zgadzasz – cieszę się (dzięki temu świat jest piękny) – napisz komentarz i podziel się swoim punktem widzenia (…jeśli masz dość odwagi, żeby coś publicznie napisać :) - dobra - nie ukrywam – to jawna prowokacja :) :) :) ).

Najprościej rzecz ujmując Nonkonformizm cechuje jednostki, które nie poddając się społecznej presji żyją w zgodzie z własnymi przekonaniami. Konformizm jest oczywiście jego przeciwieństwem.

Osobiście jestem urodzonym nonkonformistą. Jeśli np. ktoś chce mnie przekonać do określonego zachowania stosując (skądinąd bardzo skuteczny) tzw. „Społeczny dowód słuszności”, to polegnie już na starcie!

Wiesz, dlaczego jestem nonkonformistą?
Parafrazując słowa Winstona Churchilla:
Jestem nonkonformistą, ponieważ bycie kimkolwiek innym, nie zdaje się być do czegokolwiek przydatne.

Tutaj kłania się zasada 80/20 Vilfredo Pareto. Przekładając ją na naszą sytuację, podążając za tłumem będziesz osiągał to samo, co oni. Niedorzecznością byłoby spodziewanie się innych rezultatów!

Gdzie wszyscy myślą tak samo, nikt nie myśli zbyt wiele.
Walter Lippmann

„Jeżeli na przykład słuchasz swoich rodziców, to skończysz jak oni.
Jeżeli słuchasz kolegów, skończysz jak oni. Jeżeli słuchasz Wiadomości, to po pewnym czasie będziesz równie przepełniony goryczą i smutny jak one.
Jeżeli słuchasz szefa, kierownika, skończysz jak oni.
Dlatego słuchaj ludzi, którzy mogą przekazać Ci informacje potrzebne do osiągnięcia Twojego sukcesu, Twojego szczęścia. Nie wzoruj się na przegranych, jeśli chcesz wygrać".


Ktoś mi kiedyś powiedział: „Ale podążając za stadem jest >>łatwiej<<” – Uwierzcie mi, że takie stwierdzenia wyprowadzają mnie z równowagi. Dlaczego? Bo właśnie to „łatwiej” jest zdecydowanie poniżej moich oczekiwań i ambicji. Co nie znaczy, że inni nie mogę robić tego, co uważają za stosowne. Zakładam, że skoro czytasz ten blog, to również jesteś osobą ambitną i marzysz o czymś więcej niż bycie przeciętnym. I mam tu na myśli wszystkie aspekty naszego życia. Zarówno sferę uczuciową, fizyczną jak i duchową. Zatem nie tylko pieniądze, ale i rodzina, przyjaciele, wygląd zewnętrzny i bogate wnętrze człowieka. Zatem pytanie brzmi: „Jak można polegać na zdaniu większości?" Ludzi, którzy nie osiągnęli w życiu nic szczególnego (oczywiście to coś „szczególnego” jest bardzo względne i zależne od hierarchii wartości wyznawanej przez każdego z osobna)??? Patrzysz na większość? Oglądasz się na innych przy podejmowaniu decyzji?– Zatem obawiam się, że tak naprawdę to nie jest Twoje życie – żyjesz w martixie!!! Według mnie (co często powtarzam) zmiana rzeczywistości polega właśnie na zmianie punktu patrzenia.
Wybór, jak zwykle pozostawiam Tobie Drogi Czytelniku
i Poszukiwaczu.

Przemyśl to na spokojnie!


Zalecam również wrócić do postu pt.” „nieistotna większość”, czy „niezbędna mniejszość”? Jest tutaj http://wan2m.blogspot.com/2008/11/nieistotn-wikszo-czy-niezbdn-mniejszo.html

Śmiejecie się ze mnie, bo jestem inny. Ja się śmieję z was, bo wszyscy jesteście tacy sami.
Jonathan Davis



P.S. Powtarzam się, ale czynię to celowo. Jak mawiają znawcy tematu – „powtarzanie jest sprawą kluczową w procesie nauki”.

1 komentarz:

Marta pisze...

Może nie skomentuję tego nazbyt wyniośle ale - pani "Kalosz" mogłaby się wiele stąd nauczyć;)